środa, 25 czerwca 2014

Wymiana i co dalej?

Dużo osób jadących na wymianę marzy o tym aby uzyskać amerykańską i ominąć polską maturę. Pod tym względem, NICZYM się od nich nie różnię. Podczas wymiany będę Juniorem, jednak nie jest to żadnym problemem, oprócz tego, że nie dostanę High School Diploma (mimo wszystko i tak były na to nikłe szanse). Mam wielkie plany co do mojej przyszłości w Stanach, więc zrobię dosłownie wszystko żeby się spełniły. Chciałabym zostać w Missouri i kontynuować tam naukę na Missouri State University w Springfield. Jeśli ktoś z was czytał komentarze pod poprzednimi postami wie, że "wybrałam sobie" 4 uniwersytety: UCLA, UCSD, Hofstra, FIU jednak z pewnych powodów byłam zmuszona zmienić zdanie. Ktoś może mi zarzucić: "Masz niecałe 17 lat, a ty już planujesz przyszłość, czy dobrze się czujesz?!" lub "Nie wyjechałaś jeszcze na wymianę, a już planujesz studia..." - tak, ponieważ wszystko trzeba załatwić w ten rok, a ostatnia decyzja musi praktycznie zapaść do listopada. Zamierzam studiować na kierunku Clinic Psychology. Jeśli chodzi o egzaminy, które muszę jeszcze zdać to zostaje tylko ACT i GED (zastępca HSD), ponieważ TOEFLa już mam, a w moim High School mam przedmiot "ACT preparation", więc się nim już nie martwię. Pozostaje GED... dam radę? Oczywiście! Nie ma innej opcji :)









Oczywiście plany mogą ulec ogromnym zmianom, jednak jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to zamierzam ubiegać się o stypendia, dzięki którym nie będę musiała płacić pełnej kwoty, co jest bardzo dobrym wyjściem.

Jednak na razie koniec przemyśleń i planów na przyszłość. Teraz jest czas na przygotowania przed wymianą <3

Natalka leci już jutro, więc trzymajmy wszyscy za nią kciuki! Dasz radę :*

33 dni!

EDIT: Nie jest wymagany ACT! Jednak i tak będę go zdawać dla własnej satysfakcji :)



poniedziałek, 16 czerwca 2014

Your VISA has been approved

Pobudka o 3:50 (to bolało), wyjazd o 5:10 do Krakowa. Wszystko po to, aby udać się na Stolarską 9, wprost do amerykańskiego konsulatu na rozmowę o wizę. Oczywiście dojechałyśmy z 30 min. opóźnieniem, więc zamiast 8:10, byłyśmy na miejscu o 8:40. W sumie nie był to żaden problem, ponieważ byłam umówiona na 10:30. Gdy tylko wysiadłyśmy z autobusu, chęć spożycia kofeiny zaciągnęła nas do najbliższego Starbucksa na Dworcu Głównym. Po mojej małej Iced Coffee i Patrycji Cookie Crumble Frappuccino, byłyśmy gotowe podjąć próbę przetrwania tego dnia. Pod konsulatem byłyśmy ok. 9:20. Miałam szczęście, ponieważ pan akurat zbierał dokumenty i moje wziął ostatnie, więc nie musiałam czekać na kolejną turę. Wręczając żółtą karteczkę, powiedział, że mam czekać na pana, który będzie wywoła "yellow team".

Po jakichś 5 min byłam już w środku. Najpierw przeszłam przez bramkę i później udałam się schodami na górę, jak wskazywała karteczka. Gdy weszłam do poczekalni, musiałam czekać aż pani wywoła moje nazwisko i będę mogła oddać odciski palców. Czekałam ok. 15 min. Odebrałam numerek i okazało się, że jest jeszcze przede mną 20 osób.


Myślałam, że spędzę tam nie wiadomo ile czasu i Patrycja przy okazji mnie zabije, jednak szybko zleciało, ponieważ rozmawiałam z miłym Mateuszem, który właśnie wrócił z wymiany i wraca do USA na studia (marzenie <3). Nie stresowałam się, jednak gdy na wyświetlaczu pojawił się numerek 65, serducho szybciej zabiło. 66! To ja! Ruszam szybkim krokiem prosto do okienka i słyszę: "Dzień dobry, proszę podać paszport i wszelkie potrzebne dokumenty" - nie była to łamana polszczyzna, ten pan mówił po polsku, niemal idealnie! Bardzo zbiło mnie to z tropu i widocznie musiałam zrobić dziwną minę, ponieważ tylko się uśmiechnął i zadał krótkie pytanie: "Do you speak English?". Później już się potoczyło, musiałam opowiedzieć gdzie jadę, gdzie się będę uczyć, kto płaci za wymianę, czy kiedykolwiek miałam już wizę. Wtedy konsul wypowiedział te upragnione przeze mnie słowa: YOUR VISA HAS BEEN APPROVED! Na koniec życzył mi udanego pobytu w Stanach i na tym zakończyła się moja przygoda w ambasadzie. W środku byłam 55 min. Później poszłyśmy z przyjaciółką na zakupy i prosto do domu :)


43 dni!

czwartek, 12 czerwca 2014

KAT->FR->EWR->STL

Do wylotu pozostało równo 50 dni! Gdzie ten czas upłynął? Dopiero odliczałam do FCE - 59 dni, którego zresztą piszę już jutro. Co jest dziwne/straszne? W ogóle się nie stresuję. Co u mnie nowego? Moja pierwsza rozmowa z host family przebiegła IDEALNIE <3 Rozumiałam wszystko co mówili i też mnie rozumieli, więc jest w porządku. Host siostra właśnie wygrzewa tyłek na Florydzie, bo wakacje zaczęły się jej 23 maja. Z rozmowy dowiedziałam się, że w szkole będę miała tablety (zero książek, zeszytów, a zadania domowe polegają na tym, żeby pooglądać ile razy się chce jakiś wgrany wykład i na następnej lekcji pisze się z tego mini quiz). Opcja z zadaniem domowym jak najbardziej mi odpowiada :) Wczoraj umówiłam się na wizytę w ambasadzie i mój termin to 16 czerwca 2014 godz. 10:30 = 6:30 autobus z Raciborza = 5:00 pobudka... Pociesza mnie fakt, że moja przyjaciółka też będzie, mniej więcej o tej porze musiała wywlec się z łóżka (:*).  Tytuł, hm... LOTY - coś na co najbardziej czekałam. Lecę z Natalią (wypełnianie wniosku z Tobą - jedna wielka masakra, ale było śmiesznie :D) i Olą, ale z moją Oleńką spotkam się chyba dopiero w Nowym Jorku ;c.









Następny post prawdopodobnie 16 bądź 17 czerwca.